sobota, 30 stycznia 2021

Pierwszy Dzień Dziecka utraconego

 Wrzesień 2017

Wracam do dr M, który wreszcie może pobrać cytologię.

Rozmawiamy o kolejnej ciąży, mówi, że podejmie się prowadzenia, ale najpierw muszę być całkowicie zdrowa i przydałoby się poznać przyczynę krwotoków.

Po 2 tygodniach mam telefon, żeby jak najszybciej przyjechać.

Mam wynik niejednoznaczny, gin robi cytologię płynną, która podobno jest dokładniejszą metodą.

Mimo tego, że mam cierpliwie na spokojnie czekać na wynik lęk i stres biorą górę. 

W ostatni weekend mamy Warsztaty Gospel, tym razem spotkania jak i koncert finałowy odbywają się w kościele. 

3 dni odpoczynku od pracy, myślenia ciągle o wynikach, a przy tym spędzonych z całą moją trójką wspaniałych dzieci. 

Uczymy się pieśni religijnych po polsku i angielsku, modlimy się, wygłupiamy i na koniec Warsztatów, 3 dnia koncert po Mszy Świętej. 



Październik 

Hematolog mówi, że jest lekka poprawa, ale nadal leki muszę brać. Zmienia mi żelazo na takie w słoiczkach i czuję się jak Bella w ostatniej części Zmierzchu pijąca krew. 



15 października Dzień Dziecka Utraconego

Znalazłam w necie informację, że tego dnia w pobliskim Lublinie organizowana jest Msza dla rodzin dzieci utraconych.

Jedziemy, Kościół jest pełen ludzi, na początku Państwo, którzy organizują spotkania dla takich rodzin mówią , żeby wpisać imię Dziecka Utraconego i datę, kiedy narodziło się dla nieba.

Ksiądz jest bardzo empatyczny, nam wszystkim bardzo było potrzebne takie duchowe doznanie.

Po Mszy można kupić książki o tematyce straty, jest też organizowane spotkanie z innymi rodzicami, ale nie jesteśmy na to gotowi.

To takie nasze pożegnanie. Podczas kolejnej Mszy zbiorowej Ksiądz czyta : Michał syn Mai i Jacka...

Przynajmniej w ten sposób mogliśmy Go pożegnać.

Bardzo nam było ciężko, że nie mogliśmy Go pochować, zapalić mu lampki. 

Uczcić, że był choć tylko 49 dni. Można powiedzieć, że tylko 7 tygodni, a zdążyliśmy Go pokochać, snuć marzenia o wspólnej przyszłości i za nim zatęsknić. 

Sporo pisałam na forum o poronieniach. 

Napisałam wiersz dla maluszka :

Nosiłam Cię 49 dni 

Każdy z nich był wyjątkowy 

Mówiłam Ci co dzień, jak piękny świat jest

O tym, że liczy się każdy drobny gest

O ludziach, których spotykam 

O tym, jak gra muzyka 

Jak bardzo wszyscy Cię kochają 

Jak mocno na Ciebie czekają 

Tak bardzo bym chciała zobaczyć Cię 

Pocałować w nosek mówiąc :kocham Cię 

Zastanawiam się, jaki byś był 

Gdybyś z nami tutaj pozostał i żył 

Snułam z Tobą marzenia 

Zostały tylko wspomnienia 


Po tej Mszy zaczęło nam się żyć troszkę lżej. 

A dlaczego właśnie w styczniu zaczęłam o Nim pisać? 

Dlatego, że właśnie na 30 stycznia 2018 miałam termin. 

niedziela, 24 stycznia 2021

Życie po stracie

 

26. 06.2017 wracam do pracy, choć osłabiona i wypalona pojawiam się w pracy.

Kiedy podchodzę do współpracowników milkną rozmowy i nastaje krępująca cisza.

Czuję się jak przysłowiowe zgniłe jajo, jak robot przyjmuje towar, odbieram telefony, doradzam i niby wszystko ok.

I tylko łzy, które mi płyną, kiedy pojawiają się z świeżo urodzonymi dziećmi zdradzają mój stan.

Wtedy Kierowniczka mnie wygania na zaplecze, żebym się ogarnęła.

Z J nie rozmawiamy, ja bardzo bym chciała wyrzucić to wszystko z siebie, a On nie chce rozpamiętywać.

Mówi, że skoro lekarka powiedziała, że to puste jajo, nie było dziecka, to nad czym ja rozpaczam.

W domu snuję się jak cień, niby jestem obecna, dzieci coś do mnie mówią, ale niewiele dociera.

Idę do kontroli do tego niemiłego gina, bo zapisałam się pół roku wcześniej na wizytę nfz.

Mówi mi, że on mnie ostrzegał, że nie donoszę tej ciąży i każda następna skończy się tak samo.

Pytam, czy mimo wszystko jakby mi się udało zgodzi się prowadzić ciążę.

Odpowiedź brzmi :nie.

Szukam innego lekarza, na nfz zapisali mnie w mojej przychodni do jakiejś Pani, nawet szybko.

Wchodzę i szok, to ta Baba która wykonywała zabieg.

Wracają do mnie wspomnienia, chcę wyjść, duszno mi.

Osuwam się na krzesło i ciężko oddycham.

Baba się przejmuje i mierzy mi ciśnienie, daje mi wody.

Mówię jej, czy są jakieś przeciwskazania, żebyśmy się starali znów.

Mówi, że musimy odczekać 3 mce, bo inaczej znowu poronię.

Wychodzę załamana.

Mija 4 tygodnie od zabiegu, jadę do szpitala po wynik histo. 

Jakieś teksty po łacinie, z których niewiele rozumiem. 

Pojawia się ten młody lekarz, dr M i zaczyna mi tłumaczyć, że jednak było dzieciątko, tylko się przestało rozwijać i zostało wchłonięte. W badaniu wyszły szczątki płodu. W 98% przypadków puste jajo oznacza ciążę bezzarodkową, ale w moim przypadku zarodek był... 

J jest w szoku i dopiero teraz do niego w pełni dociera, że straciliśmy dziecko. 

Zaczyna pytać : dlaczego? Co było przyczyną? Czy można było temu zapobiec? 

Czy to dlatego, że jesteśmy przed 40 tką? 

Nie znam odpowiedzi na te pytania, przytłacza mnie to...


Próbujemy normalnie żyć, choć są chwile , kiedy całą naszą rodzinę przytłacza ta sytuacja.

W lipcu jedziemy do Częstochowy, to bardzo potrzebny nam czas.

Matka Boża przytula mnie do serca, ona wie, co ja czuję, rozumie.

Za kolejny tydzień jedziemy do Krakowa. 

Po raz pierwszy w życiu spacerujemy po urokliwych uliczkach, zwiedzamy Wawel i jedziemy do Łagiewnik.

Zarówno na Jasnej Górze, jak i w Łagiewnikach czuję się jak w domu i odzyskuję choć na chwilę spokój i równowagę.

To był potrzebny nam czas spędzony całą rodzinką.

Środek lipca, dostaję krwotoku, męczę się 2 dni, w końcu udaje mi się znaleźć namiar na tego młodego lekarza.

Jadę prywatnie, dr M zaprasza mnie na usg, czuję się skrępowana, ale szybko mnie uspokaja, że to Jego praca, a On musi sprawdzić, czy coś się dzieje, czy coś nie zostało itd.

Niby wszystko ok, ale sam widzi, że nie jest dobrze.

Daje mi 2 leki na zatamowanie krwawienia i mówi, że jeżeli mi nie przejdzie w ciągu 1-2 dni mam jechać do szpitala.

Na szczęście leki zaczynają działać.

Robię też badania, które mi zlecił i zapisuję się na kolejną wizytę.

Nie podobają mu się moje wyniki, daje mi skierowanie do Hematologa w Centrum Onkologii Ziemii Lubelskiej.

Czekam na termin w sierpniu i znowu dostaje krwotoku, tym razem od razu biorę leki od gina i szybciej wracam do normy.

Niestety moje wyniki nie są brane pod uwagę Profesor zleca mi badania, abym u nich zrobiła.

Czekamy na wyniki,na korytarzu widzę ludzi po chemii, cierpiących, wychudzonych, bez włosów.

Po 2 godzinach mnie wołają, Profesor zleca mi mnóstwo leków, kontrola za miesiąc. Jeżeli nie będzie poprawy mam się nastawić na transfuzję krwi.

Pyta mnie, czy w rodzinie były przypadki białaczki?

Zanim się zastanowię, odpowiadam, że dziadek zmarł na białaczkę. 

Nie stawia diagnozy, a pomimo to całą powrotną drogę analizuję i zaczynam się stresować...


piątek, 22 stycznia 2021

Strata dziecka

 

Wołają ordynatora, bo on musi te tabletki założyć.

Boli jak nie wiem, a On komentuje: ale to śmieszne?

-Co jest takie śmieszne pytam?

-ma Pani tyłozgięcie, jak trzeba będzie robić zabieg to będzie śmiesznie.

Myślę sobie... 

No mnie do śmiechu nie jest, chcę Wyć...

Wracam do łóżka i zwijam się z bólu.

Wytrzymuję 3 godziny i idę do punktu, żeby mi dały coś p/bólowego.

Znów wołają tego lekarza, który rzuca tylko nazwę i mówi : wytnie ją z butów i pójdzie spać.

Pielęgniarka mówi, żebym poszła do łazienki, bo po tym leku będę miała zawroty głowy i nie dam rady wstać.

Daje mi zastrzyk i za chwilę mi świat wiruje.

Coraz bardziej i bardziej, zaczyna mi się robić niedobrze, zastanawiam się, czy dam radę wstać po nerkę...

Budzę się rano, sobota 17 czerwca

Z rana wołają mnie na usg, jakiś młody człowiek robi usg i mówi : szkoda, że wcześniej nie dostała Pani leków, może by się udało.

Łzy płyną mi same...

Pani Maju jest puste jajo płodowe, czasem jest to błąd genetyczny i we wczesnym etapie dochodzi do poronienia. 

Niestety nie oczyściła się Pani macica, musimy zrobić zabieg, aby zapobiec zakażeniu organizmu. 

Czy Pani się zgadza? 

Chyba nie mam wyjścia. 

Mówią mi, żebym nic nie jadła i nie piła. 

Biję się z myślami, czy robię dobrze? , mam wyrzuty sumienia, że coś zrobiłam nie tak. 

Nagle w drzwiach sali staje Ksiądz i pyta, czy ktoś chce przyjąć Eucharystię. 

Ja chcę, jak się okazuje później Ksiądz nie chodzi tego dnia do pacjentów, ale do mnie przyszedł... 

Dają mi "głupiego Jasia" i proszą bym się przebrała w ich szpitalną koszulę. 

Wiozą mnie pod salę, ta wredna baba, co mnie przyjmowała ma robić zabieg. 

Kłócimy się, żeby wydała mi dziecko. 

Ona, że to nie dziecko tylko zlepek komórek i musi wysłać na badania histo. 

W końcu odpuszczam, usypiają mnie. 

Za chwilę budzą mnie, karzą przejść na drugie łóżko. 

Wiozą na salę, przychodzi J, nie umiem spojrzeć mu w oczy. 

Zawiodłam jako kobieta, matka, żona, jestem do d... 

Płaczę, a on głaszcze mnie po głowie.

Wtedy wchodzi Pani i podłącza ktg 2 Paniom w ciąży. 

Ryczę, aż nie mogę złapać tchu. 

Ze zmęczenia zasypiam....


budzę się i nie dociera do mnie,co się stało? Czuję pustkę. 

Panie chcą ze mną rozmawiać, ale ja nie chce. 

Kierowniczka napisała z 5 smsów, bo napisałam jej tylko, że jestem w szpitalu. 

Piszę jej, że poroniłam i za chwilę dostaje odpowiedź : mam nadzieję, że wróci Pani niedługo do pracy. 

Nie mam siły, wyłączam telefon i idę spać. 

W nocy przywożą kobietę, jak się okazuje 2 tygodnie po porodzie ma krwawienie. 

Dali jej leki i musi leżeć, w pewnym momencie słyszę jak odciąga mleko, laktator pracuje równomiernie. 

Idę do łazienki, wraca ból brzucha, więc idę po jakiegoś procha, żeby zasnąć.

6 rano kobieta znów odciąga mleko, budzi nas wszystkie i przeprasza.

Wstaję, nie mogę sobie znaleźć miejsca.

Chcę stąd wyjść, mam dość.

Kiedy wracam na salę Pani od laktatora prosi mnie, abym jej pomogła.

Robię to jak na autopilocie.

Przychodzi lekarz dyżurny, bo to niedziela i pyta, co i jak?

Zleca Paniom ktg, wtedy nie wytrzymuję i dosłownie krzyczę, że chcę stąd wyjść!

Lekarz się zgadza, dzwonię po J, pakuję się i czekam.

J bierze torbę, nie mówi nic, przytula mnie i wychodzimy.

W drzwiach spotykamy tego młodego lekarza, co mi robił usg przed zabiegiem.

Pyta : jak się Pani czuję?

Zdziwiona odpowiadam, że boli brzuch.

Na co on: ale psychicznie jak się Pani czuje?

Współczuję, bo napewno jest Pani ciężko.

Proszę nie tracić nadziei i odpoczywać.

Wtedy postanawiam poszukać, gdzie ten lekarz przyjmuje?

Wsiadamy do auta i jedziemy w ciszy, słońce świeci.

Zastanawiam się, jak to jest, że słońce nadal świeci, a mi właśnie wyrwano fragment serca? 

Jak mam dalej żyć? Czy kiedyś przestanę czuć ten ból?


czwartek, 21 stycznia 2021

Trudne chwile


 12.06.2017
W Diagnostyce robię Betę, już po kilku godzinach wynik.
Beta 10800, nie wiem, czy to dobry przyrost?
Ból brzucha i plamienia nadal.
15.06.2017
Boże Ciało
Jedziemy do Grodzisk Żmijowiska, ja bardzo lubię takie naturalne "muzea" dawne grody, wczesne średniowiecze i te sprawy.
Wieczorem dostaje krwotoku, jedziemy do szpitala.
Ze względu na remont 3 oddziały w 1 miejscu są, ale w oddzielnym skrzydle szpitala jest izba przyjęć.
Pielęgniarka karze mi usiąść i zaczekać, a J idzie na Izbę po karteczkę, bo bez niej mnie nie przyjmą.
Zjawia się J i czekamy na lekarza, w końcu Pani doktor mnie woła na usg.
Robi badanie i mówi : nic tutaj nie widzę. 
Czy Pani na pewno jest w ciąży?
Pokazuję jej wyniki bety, na co ona mówi : niech Pani przyjedzie rano, zrobimy nasze badania, usg jeszcze, bo w nocy i tak nic nie zrobimy, a leżeć to może Pani w domu.
Proszę jakiś magnez wziąć i nospe i się wyspać.
Oczywiście całą noc nie śpię, leżę i się stresuję.
Rano zanim pojedziemy do szpitala robię kolejną betę.
Przyjmują mnie do szpitala i każą leżeć i się oszczędzać.
Jest 1 Pani w 5 mcu ciąży na potrzymaniu, leży, bo miała szew na szyjce.
Jedna czeka na wyniki wycinku, a kolejna wychodzi po 12ej.
Jak się okazuje poroniła, Panie mi opowiadają.
Robią mi kolejne badania, przychodzi J a ja płaczę, bo nie wiem, czy w końcu jestem w ciąży, czy nie jestem.
Podczas wieczornego obchodu ordynator mówi do mnie : tabletki chce Pani teraz, czy jutro?
Niech Pani da znać, jaka decyzja?
Nie rozumiem, co on do mnie mówi?
Idę do pielęgniarek, Pani mi mówi, że bardzo jej przykro, ale Beta nie rośnie. Ciąża się nie rozwija, to tabletki, aby organizm się oczyścił...
Wracam na łóżko na miękkich nogach i ryczę w poduszkę.
Panie są bardzo wyrozumiałe i rozmawiamy, sama nie wiem, co zrobić.
Przywożą ciężarną w 7 mcu z kolką nerkową, kroplówki ktg i chcąc nie chcąc słucham bicia serca innego dziecka w brzuchu... 
Jednak decyduje się na noc, żeby działać, bo może samo się oczyści.

wtorek, 19 stycznia 2021

Starania i wizyta u ginekologa

 


Kwiecień 2017
Idę na EDK Ekstremalna Droga Krzyżowa, rozpoczyna się wieczorną Mszą Świętą, a potem bierzemy mapy, rozważania, latarki i w drogę w ciszy.
42 km od 21ej do 6 rano idziemy przez lasy i miasteczka.
Rano docieram do Sanktuarium i modlę się.
Przyjeżdża po mnie J, po drodze rozmawiamy i podejmujemy decyzję, że to ostatni miesiąc starań.
Za dużo nas to kosztuje nerwów i rozczarowania.
W końcu już minął rok, odkąd się staramy i tylko człowiek doznaje rozczarowania co miesiąc.
Maj 2017
Okres mi się spóźnia?
Pewnie podświadomość działa, ale przecież jak tyle czasu się staraliśmy i nic nie było z tego, to teraz raptem się udało.
Nie wierzę w to. Choć piersi jakby bolą, a może tylko sobie wmawiam. 
Tydzień później nadal nic, może lepiej zrobię test, bo pójdę do ginekologa, a on mnie wyśmieje.
Robię test i od razu 2 kreski...
Nie wiem czy się śmiać , czy płakać.
Może dla pewności zrobię drugi, 2 kreski.
Mówię J, On też nie może uwierzyć.
Umawiam wizytę na czerwiec i postanawiam zrobić betę.
Idę do najbliższego labo, ale Pani mówi, że u nich wynik będzie po 2 dniach.
Ok, nie spieszy mi się, bo dopiero za 10 dni mam wizytę.
Po 2 dniach beta 991 cieszę się jak wariatka, J też.
Zaczynamy planować, co należy w domu zmienić i w naszym życiu.
Po kilku dniach zaczynają męczyć mnie bóle brzucha i lekkie plamienia, myślę, że to z przemęczenia. 
9. 06.2017
Wizyta, gin po obejrzeniu bety zaprasza na usg.
Patrzę na ekran i widzę ciemność, dopiero po chwili gin mówi, że jest pęcherzyk płodowy, ale za wczesna ciąża, żeby coś więcej zobaczyć, żebym przyszła za 2-3 tygodnie.
Mówię mu, żeby mi dał jakieś leki na to plamienie, na co on, że tak małej ciąży się nie wspomaga to dopiero 5 tydzień.
Poza tym mam krwiaka większego od pęcherzyka i pewnie stąd plamienie.
Na koniec słyszę :gratuluję ciąży, choć nie wróżę nic dobrego, bo przecież mówiłem że Pani jest za stara. Mówi, żebym powtórzyła betę wręcza mi fotę pęcherzyka i tyle. 

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Nasze starania

 Postanowiłam w ramach terapii napisać naszą historię.

Wyrzucę z siebie część emocji, a może i komuś też to pomoże? 


Kwiecień 2016

Rozmawiamy i rozmawiamy i jak pisał Boy Żeleński  : z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.

Dzieci rosną, są coraz starsze, a i my zbliżamy się do 40tki.

Zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę, ale od pewnego czasu staliśmy się wygodni.

Mnie się włączył instynkt macierzyński po raz kolejny, a J twierdzi, że chyba jesteśmy za starzy.

Poza tym jemu się nie chce wstawać, przebierać itd. Choć uwielbia małe bobasy...

Podchodzimy na luzie, nie ma co się spinać, ale może lepiej pójdę do ginekologa i zobaczymy, co powie?

Po wizycie

Ech...

Co mam napisać?

Zrobił mi cytologię, dał skierowane na usg piersi, a na moje pytanie o to, czy są jakieś ginekologiczne p/wskazania abym zaszła w ciążę usłyszałam, że jestem za stara i prawdopodobnie już się nie uda.

Ilość komórek jajowych się zmniejsza i mogą być uszkodzone,  a i mąż nie najmlodszy jest...

Zdołowałam się trochę.

Chodzę do tego lekarza 10 lat, ale przykro mi, że tak mi na gadał. 

Maj 2016

Wyniki są ok, a ciąży nie ma...

Może faktycznie ginekolog ma rację?!

Czerwiec 2016

Bez zmian, zastanawiam się czy nie zrobić jakiś innych badań?

Lipiec 2016

nadal nic, dobrze, że są wakacje, to zajmę czymś głowę.

Wrzesień 2016

Zrobiłam wszystkie możliwe badania krwi i wszystko w normie, a ciąży jak nie było tak nie ma.

Idę na 27km pielgrzymkę, tak tak, jak trwoga to do Boga. W końcu to specjalista od rzeczy niemożliwych...

To niesamowite przeżycie, mnóstwo modlitwy, śpiewu i pozytywne zmęczenie.

Święta 2016

Spełnienia marzeń słyszę.

Mam takie jedno marzenie, ale nie mówię tego głośno, żeby się spełniło.

Szczerze, to myślałam, że tak jak przy tamtych dzieciach, tylko pomyślimy o powiększeniu rodziny, a ja zajdę w ciążę, a minęło tyle miesięcy i nic.

Styczeń, luty, marzec mijają, a ja tracę już nadzieję i nie wiem, czy jest sens się starać.

Słyszę o modlitwie nie do odparcia - Nowennie Pompejańskiej i zaczynam odmawiać...


sobota, 9 stycznia 2021

Książeczki Świąteczne

 Już dawno miałam napisać ten post i ciągle coś innego wypadało.

Pokaże Wam dzisiaj 6 książeczek Świątecznych, 2 z nich dostał Mati w ubiegłe Święta, a resztę w te ostatnie. 


Tą książeczkę kupiłam w Biedronce, opowiada o gwiazdce, która prowadziła do Króla. 
Posiada szablony do odrysowania i kolorowania, ale Mati wykorzystuje do dopasowywania. 



 

 






W bardzo przystępny sposób odpowiedziana historia Gwiazdy Betlejemskiej




Kolejna książeczka o Misiu Zbysiu, który szuka Świętego Mikołaja, posiada ruchome elementy i Matiemu bardzo się podobała. 





Ta książeczka opowiada o nieśmiałym reniferku, który nie był pewny, czy da sobie radę i z tego powodu był smutny. 
Mati pokazuje, gdzie reniferek jest smutny i żeby się uśmiechnął. 



Z zeszłego roku mamy książeczkę z Psim Patrolem, to dźwiękowa książeczka i w tym roku czytamy razem. 
Ja czytam tekst, a Mati przyciska odpowiedni obrazek, któremu odpowiada dany dźwięk czy melodia. 

To książeczka z okienkami, bardzo przemyślana i z ładnymi ilustracjami, opowiada o przygotowaniach Mikołaja i jego pomocników. 




Na koniec 2 książeczka z zeszłego roku,o dzieciach przygotowujących przedstawienie o narodzinach Jezusa. 
W ogóle to w grudniu Mati dostał jeszcze 2 książeczki, ale nie związane ze Świętami. 
A Wasze dzieci lubią, jak się im czyta? 
Mają ulubione książeczki 

czwartek, 7 stycznia 2021

Dziwny początek roku

 Nie wiem, co się dzieje?

Czy to jakieś przesilenie jesienne, zimowe? Czy pogoda tak na nas wpływa, ale Mati nie może zasnąć wcześniej jak po północy, czasem to jest nawet po 1ej.

Wiem, może ktoś pomyśleć przestaw mu godziny, obudź wcześniej, albo przetrzymaj w dzień, żeby nie miał drzemki, a koło 21ej wycisz go, poczytaj książeczkę i niech sobie uśnie.

Uwierzcie mi, to moje 4 dziecko, ale jest indywidualistą i nie uśpię go na siłę. 

Prędzej się zmęczę niż on zaśnie.

Muszę po prostu poczekać, albo bawić się z nim dotąd, aż będzie na tyle zmęczony, że zaśnie. 

W związku z tym, że on idzie późno spać, ja chodzę spać jeszcze później i przez pół dnia snuję się jak zombie. 

Ani za mną ani przede mną, plany piękne mam, a dopiero 1 list napisałam, książki nawet pół nie przeczytałam, raz udało mi się pozumbować, a tak dni mi przelatują przez palce. 

Wyjdę na spacer, coś ugotuje i już wieczór. 

Muszę się zmobilizować, tylko nie wiem jak? 

Może Wy macie jakieś patenty, bo czas mija i nic się nie zmienia. 

A miałam się rozwijać, a nie tkwić w miejscu. 

Też macie jakąś taką niemoc i brak motywacji? 

piątek, 1 stycznia 2021

Postanowienia Noworoczne

 Jak co roku robię sobie postanowienia, bo wiem, że chociaż część z nich się spełni.

Niektóre niestety muszę przełożyć na następny rok. 

Najpierw jednak zrobię Wam podsumowanie z ubiegłego roku. 

Wtedy miałam takie postanowienia :

1. Przeczytać minimum 52 książki 

Udało się, przeczytałam dokładnie 52 książki. 



Postaram się w oddzielnym poście lub 2 pokazać Wam, co takiego czytałam. 

2. Schudnąć do wagi dwucyfrowej 

Niestety nie udało mi się, bo co schudłam 1-2kg to z radości świętowałam i znów kilogramy wracały. 

Nie chcę się tłumaczyć, ale niestety miałam sporo na głowie i pół dnia nie jadłam, a potem nadrabiałam. 

3. Dokończyć sweterek na drutach 

Nawet udało mi się zrobić całkiem nowy sweter niestety nie pamiętam, jak się obliczało oczka w rękawach do spuszczania i wyszedł koniec rękawa dużo za szeroki. 

Jak dowiem się, jak można to naprawić, to to zrobię. 



4. Zadbać o zdrowie (morfologia, usg, usg piersi, dentysta, okulista) 

Zarówno cytologię jak i usg zrobiłam, 2 razy też miałam usg piersi i jutro idę na konsultację z chirurgiem onkologiem w sprawie mojej torbielowej gęstej zmiany. 

5. Podnieść kwalifikacje zawodowe poprzez regularne kursy szkoleniowe

Nie udało się. 

Mam zamiar w tym roku spróbować. 

6 Wrócić do zumbowania i ulubionych aktywności fizycznych

Częściowo wróciłam do zumby, ale do innych aktywności nie, bo zarówno stawy jak i kręgosłup dawał o sobie znać. 

7. Wrócić do jazdy na rowerze 

Niestety nadal nie mam roweru, więc mogę sobie pomarzyć. 

8. Skakać przez morskie fale

Chociaż bałam się, że covid nam pokrzyżuje plany, udało nam się pojechać do Trójmiasta i wielokrotnie skakałam przez fale





9. Zrobić anioła na śniegu 

Już myślałam, że się nie uda, bo śniegu było dosłownie po 1 dniu, więc jak spadł 2 raz, to wykorzystałam okazję i zrobiłam. 



10. Cieszyć się z małych rzeczy 

Udało chyba się nam wszystkim. Choć dużo było ciężkich chwil, to te sytuacje nauczyły nas cieszyć się wszystkim. 

A Wasze zeszłoroczne plany zrealizowane? 

Teraz Wam napiszę, co planuję w Nowym Roku :

1. Przeczytać minimum 52 książki, wiem jestem nudna, ale jestem naprawdę dumna, kiedy mi się uda. 

2. Schudnąć do wagi dwucyfrowej, niestety problemy zdrowotne coraz bardziej dają o sobie znać, muszę przejść na MŻ. 

3. Minimum 15 minut dziennie poświęcić na samorozwój (kursy, szkolenia, publikacje, webinary). 

4. Wrócić do zumbowania i ćwiczeń z Martą. 

5. Pojechać gdzieś pociągiem. 

6. Wizyta w stadninie koni

7. Wrócić do jazdy na rowerze /kupić rower 

8. Odpisywać na tradycyjne listy maksymalnie do 14 dni od ich otrzymania, bo najgorzej jak odłożę, to na wieczne nigdy. 

9. Przeczytać przynajmniej 10 książek z regału (kupione nawet kilka lat temu, a nie przeczytane do tej pory) 

10. Zaczynać dzień od 1 rzeczy, za którą jestem wdzięczna. 

A Wy jakie macie postanowienia? 


Chciałam Wam życzyć na ten Nowy Rok przede wszystkim zdrowia i spokoju ducha, miłości i wytrwałości w dążeniu do celu. 
Miejcie się najlepiej i trzymajcie się ciepło. 


Spontaniczny wyjazd do Kazimierza

 Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Kazimierza Dolnego, niestety pogoda nie dopisała,padało i było zimno, więc tylko przeszliśmy...