czwartek, 29 października 2020

Szczególny 29 października

Od 2 lat jest to dla mnie szczególny dzień.
Mamą Matiego zostałam 9ego października ale tak naprawdę się nią poczułam 29 października, kiedy zabraliśmy go do domu. 
Pamiętam, że w nocy nie mogłam spać, analizowałam wszelkie rady i wytyczne od Położnych z Oionu.
Miałam w telefonie muzykę relaksacyjną, która mu puszczały, głęboko wyryte rady o stałych porach dnia na przebranie, karmienie, podanie leków. 
Ale też pamiętałam, że Panie opowiadały jak ważny jest nasz spokój i pozytywne nastawienie. 
Przestrzegały, żeby przynajmniej na początku dziecku nie fundować za wielu bodźców, bo mieli przypadek, że rodzice przestymulowali maluszka i nie mogli uspokoić i wrócili do szpitala, bo w domu dziecko się zanosiło płaczem. 

Bałam się też, żeby nie było jakiś niepokojących objawów które by dyskwalifikowały do wyjścia. 

A najbardziej byłam przerażona tym, jak sama dam sobie radę z takim maluszkiem, zapamiętać tyle rzeczy i stosować je na co dzień. 
A co jak się zachłyśnie? 
Mieliśmy kurs na Oionie, ale teoria sobie, a nie wiadomo jak to wyjdzie w praktyce. 
A jeżeli będzie miał kłopoty z oddychaniem? 
A może trzeba kupić monitor oddechu, choć neonatolog nie zalecał? 
Oj tych pytań i leków było wiele. 
Kiedy wreszcie zapadła decyzja, że Mati wychodzi byłam zestresowana tym czy poradzę sobie z ubraniem go, umieszczeniem w foteliku, czy nie będzie płakał w aucie? 
Na szczęście Mati nic sobie z tej jazdy nie robił i spał sobie pięknie. 
Pierwszy dzień razem minął nam bardzo intensywnie, bo dużo było wytycznych i żeby wszystko wykonać trzeba było się zmobilizować. 
A już rok później tego dnia była tak piękna pogoda, że Mati szalał w samym body i spodenkach po parku. 
Koniec października, a ciepło było jak w lecie, więc spacer po parku trwał kilka godzin. 


Przez ten pierwszy rok tyle się wydarzyło, Mati tak bardzo się zmienił, urósł, choć nie przestałam się o niego martwić. 
Choć synek nauczył mnie cierpliwości, tego że wszystko jest w swoim czasie, pokazał mi, jakim jest indywidualistą i że pomimo iż jest mały, ma swoje zdanie i wybory. 
No i dzisiaj mija kolejny 29 października, od marca towarzyszy nam wirus i rzeczywistość jest trudna, co już prawie wszystko wraca do normy, to znów nas zamykają w domach, izolują. 
Dla takich małych dzieci jest to bardzo trudne, kiedy mają utrudniony kontakt z rówieśnikami, nie mogą chodzić na ulubione zajęcia, kiedy się trzeba od innych odsuwać. 
Chce zachować choć trochę normalności w jego dzieciństwie, dlatego na chwilę będziemy wychodzić z domu. 

Chciałabym aby Mati był szczęśliwy, żeby mógł chodzić na swoje ulubione zajęcia umuzykalniające, na basen, bawić się z dziećmi. 




piątek, 23 października 2020

2 urodziny Mateuszka



Tak szybko mija czas, że nie mam kiedy na spokojnie napisać.

Mateo 9 października skończył 2 lata, wróciły wspomnienia, jak go pierwszy raz zobaczyłam , przytuliłam, kiedy się go uczyłam mając go wreszcie w domu.

Wizyty u specjalistów :neonatolog, neurolog, okulista, kardiolog, fizjoterapeuta, laryngolog, ortopeda. 

Leki, walka o poprawę wyników i wagi, rehabilitacja 2x w tygodniu ze specjalistą, a w domu co dzień. 

Oczekiwanie na pierwsze podniesienie główki, leżenie na brzuszku, siadanie, stawanie, raczkowanie i chodzenie. 

Przy urodzeniu Mati ważył 1740g i miał 46 cm. Przy ukończeniu roku ważył 10 kg i 80cm, a obecnie mój dwulatek waży 16,5 kg i ma 95 cm.



Uwielbiam patrzeć jak się rozwija, rośnie, zaskakuje każdego dnia. 

Bardzo lubi zajęcia umuzykalniające, kontakt z dziećmi, zabawy, wygłupy i kocha malować.

W dniu urodzin z samego rana dostał prezent od Darii, śmieszne zwierzątka. 


Kupiłam Matiemu balon z jego ulubionym Bingiem. 

Od dziadka dostał całą torbę prezentów 






Mati dostał od dziadka puzzle 2 elementowe i świetnie sobie radził z ich układaniem. 
Przyjechała do niego Angelika, próbowała mu dać prezent, ale miał akurat bunt dwulatka i musiał poleżeć na podłodze 🙈

My również próbowaliśmy mu dać prezent, ale nawet nie chciał go rozpakować 









Matiemu bardzo smakował tort, który zrobiłam. 
Zosia z Markiem kupili młodemu fajowy zestaw lego 



2 dni później zrobiliśmy przyjęcie dla rodziny. 
Przyjechała Babcia i Jacka siostra Patrycja. 






Dostał przepięknie wykonaną układankę lewopółkulową, zrobioną przez @Skumajto.pl 


Niestety inni goście nie dopisali... 


poniedziałek, 5 października 2020

29.09.2018 włączył mi się syndrom wicia gniazda


Pamiętam, jakby to było dziś, wstałam rano i po prostu musiałam uprać i uprasować ciuszki dla Matiego.
W ogóle to z kupnem czegokolwiek dla małego zwlekałam do 7 mca ciąży, tak dużo było we mnie lęku po poprzedniej stracie.

Niektórzy mnie nie rozumieli i usłyszałam od osoby z rodziny lekką pretensje, że od razu nie powiedziałam o ciąży, tylko dopiero jak minęła jej połowa. 
Tym bardziej byłam zdziwiona, że ona też przeżyła stratę i nie rozumiała, że ja budzę się i każdego dnia zastanawiam się czy moje dziecko w brzuchu jeszcze żyje, czy mu serce bije? 

Patrząc na to jak duże dzieci rodziłam zamówiłam głównie ciuszki na 62,68.
Dosłownie pojedyncze sztuki na 56.
Gin co prawda mówił, że synek będzie drobny, ale nie przypuszczałam, że aż tak. 
Więc zabrałam się ochoczo za pranie, rozwieszanie, a córeczki pomogły mi z prasowaniem ciuszków z obu stron. 

Dla mnie została najprzyjemniejsza część, czyli składanie ciuszków i układanie ich w komodzie.
Zastanawiałam się, jak Mati będzie wyglądał w śpioszkach z wisienką, tych samych, w które ubierałam starsza trójkę? 

Kolejnego dnia odświeżyłam wózek, zaczęłam też robić sweterek na drutach, choć chciałam dotrwać do 37 tygodnia chociaż, ale zostałam mamą wcześniaka kilka tygodni wcześniej. 
To chyba organizm dawał mi znak, że już długo nie pochodzę w tej ciąży. 

Sweterka nie zdążyłam zrobić, tym bardziej, że na leżąco ciężko się robi na drutach. 
Jedynie jeszcze ogarnęłam łóżeczko, a jak już Mati był po drugiej stronie brzucha, to dopiero Jacek chodził po sklepach, szukał i kupował ciuszki na 44, choć i te były na początku na Matiego za duże. 
A w jednym sklepie zamiast mu pomóc, czy coś doradzić naciągnęła go Pani na czapeczki, takie zwykłe bawełniane po 20zl za sztukę. 
Gdybym wiedziała to, co teraz to zamówiłabym rzeczy przez internet. 
A Was dopadł syndrom gniazda? 
Czy raczej przez całą ciążę wszystko kupowałyście i szykowałyście, czekając na dzieciątko? 


 

Spontaniczny wyjazd do Kazimierza

 Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Kazimierza Dolnego, niestety pogoda nie dopisała,padało i było zimno, więc tylko przeszliśmy...