niedziela, 18 sierpnia 2019

Witaj synku

Przez te 9 miesięcy, czy też 40 tygodni przygotowujemy się do powitania naszego dzieciaczka.
Ja miałam na to trochę mniej czasu, kiedy trzeba było nagle rozwiązać ciążę.
Ale nikt mnie nie przygotował na powitanie wcześniaka.
Będąc w ciąży, jak każda Mama wyobrażałam sobie, jak wygląda mój syn? Jakie ma oczy? Uszka? Nosek? Do kogo jest podobny?
Nie byłam przygotowana na widok wcześniaka w inkubatorze.
Neonatolog wstępnie mi powiedział, że Mateuszek ma podłączone 2 wenflony, w jednym jest króplówka nawadniająco-żywieniowa, w 2 dostaje potrzebne leki, przede wszystkim antybiotyk, ponieważ ma wrodzone zapalenie płuc.
Jest trochę pokłóty, bo musieli mu pobrać komplet badań.
Z jednej strony nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę, a z drugiej strony bałam się.
Przede wszystkim bałam się, że się rozkleję, obwiniałam się, że przeze mnie jest w inkubatorze.
Przyszedł Jacek, a ja szłam przez długi korytarz noga za nogą.
Byłam osłabiona i obolała, szwy ciągnęły.
Jakoś doczłapałam do korytarza.
Jacek mnie instruował, gdzie mam iść.
Najpierw procedura odkażania rąk i weszliśmy na wsześniaczy OIOM.
Jacek poprowadził mnie do inkubatora i zobaczyłam malutką główeczkę leżąca na specjalnym rogalu.
Przykryty był pieluszką flanelową i miał do nóżek podłączone wenflony.





Pani mi otworzyła  inkubator, abym coś do niego powiedziała.
Kiedy zaczęłam się odzywać malutki od razu zaczął się wiercić,  za chwilę się rozpłakał, a mi pękało serce.
To nie tak miało być, miałam go trzymać w ramionach, a zamiast tego sprawiam mu ból.
Monitor, pod który był podłączony oszalał, wył i pikał.
Przyszła pielęgniarka i powiedziała, że na pierwszy raz starczy, że małemu trzeba spokoju i dużo miłości.
No i dobrze by było jakbym przyniosła siarę.
Chwilę jeszcze z Jackiem porozmawiałam i wróciłam na salę.
Po kolejnych godzinach prób ręcznego odciągania mleka pokazało się kilka kropli.
Więc poczłapałam na OIOM zanieść.
Pielęgniarka ucieszyła się i od razu mu wlała całość do buzi.
Powiedziała, że kończy się kroplówka z immunoglobuliną i będę mogła go dotknąć.
Otworzyła mi okienko inkubatora i włożyłam rękę do środka.
Odruchowo zaczęłam głaskać główkę, znów monitor zaczął wyć.
Pielęgniarka powiedziała, że bardzo to dla niego duży bodziec, dlatego serduszko przyspiesza.
Doradziła mi, abym całą rękę na niego powoli położyła.
Pokazała mi na monitorze co jest co i na co zwrócić uwagę.
Chwilę tak stałam dotykając chudziutką klatkę piersiową, która rytmicznie się unosiła.
Chciałam mu tak wiele dać, a nie mogłam nic więcej.
Wróciłam na salę i pracowałam nad zwiększeniem laktacji.
Miałam nieść jak tylko cokolwiek uda mi się odciągać.
Moje życie szpitalne wyglądało tak, że co 3 godziny (w nocy nastawiałam budzik) odciągałam mleko, szłam do małego, wracałam na salę i tak w koło.
Wieczorem przyszła do mnie inna Pani doktor neonatolog, powiedziała, że nie wiedzą już co mają robić, bo pomimo przetoczenia immunoglobuliny poziom płytek krwi jeszcze spadł.
Stan Matiego jest poważny i ta noc będzie decydująca.
Po jej wyjściu popłakałam się, czułam się taka bezsilna.
Urochomiłam wszystkiego znane grupy modlitewne o pomoc.
Prawie całą noc nie spałam i rano, kiedy udało mi się trochę mleka odciągnąć bałam się iść do małego.
W końcu poszłam, zobaczyłam, że spokojnie oddycha i nawet nie zapytałam się, co i jak.
Na wizycie dowiedziałam się, że lekko poprawił się wynik i jest stabilnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią

Spontaniczny wyjazd do Kazimierza

 Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Kazimierza Dolnego, niestety pogoda nie dopisała,padało i było zimno, więc tylko przeszliśmy...