piątek, 27 września 2019

Inhalacje - o czym warto pamiętać?

Na wstępie Was przepraszam za moje milczenie, ale dopadło nas przeziębienie.
Przy tej okazji chciałam się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami.
Jako, że od wielu lat jestem Mamą alergików chcąc nie chcąc musiałam się troszkę doszkolić w tym temacie.
Pamiętam czas, kiedy wypożyczałam inhalator z apteki, bo dzieci miały tzw. "wziewki" zapisane.
W końcu dorobiłam się swojego inhalatora, ale dopiero jak starszy syn  z silną alergią trafił do szpitala okazało się, że niewiele wiem.
Przede wszystkim, jeżeli macie zapisane sterydy do inhalacji (berodual, pulmicort, budixon, benodil)
Czy też z innej grupy ventolin rozszerzające drogi oddechowe.
Nie będę Was zanudzać opisem dokładnym działania, ale chcę przede wszystkim uczulić, że jeżeli lekarz Wam te leki przepisze należy je stosować ściśle wg jego zaleceń.
Nie dzielić się z sąsiadką czy nie przerywać kuracji tylko dlatego, że jest lepiej.
Jak się zabrać do inhalacji?
O myciu rąk nie będę pisać, bo to się rozumie samo przez się.
Inhalator umyć wg instrukcji przed pierwszym użyciem.
Do pojemnika dajemy najpierw steryd wg zalecenia, następnie odpowiednią ilość soli fizjologicznej.
Zakręcamy pojemnik i dołączamy maseczkę.
Dziecko albo sadzamy, albo w pozycji pół siedzącej trzymamy i maseczkę trzymamy tak, aby nos i buzia były zakryte.
Włączamy inhalator i inhalacje robimy dopóki unosi się tzw"dymek"i słychać charakterystyczne syczenie.
Nie powinno się robić inhalacji podczas snu, ponieważ dziecko wtedy inaczej oddycha i lek może nie dostać się, tam gdzie powinien.
Choć rozumiem, że czasem inaczej po prostu się nie da.

Po inhalacji dobrze jest dziecko oklepać na kolanie, aby co ma spłynąć to spłynęło, a jeżeli coś się odrywa to łatwiej będzie to wykaszleć. 
Starsze dziecko można oklepać prosząc aby leżało na brzuchu w łóżku, dobrze, jak głowa jest trochę niżej. 

Po podaniu sterydów zaleca się przepłukanie buzi wodą i jeżeli dziecko ma ząbki, umycie ich.
Zapobiegnie to powstawaniu aft w jamie ustnej i ochroni szkliwo (sterydy mogą je uszkodzić).


A teraz chciałam Wam napisać kilka słów o soli fizjologicznej.
Można z niej robić inhalacje nawet malutkim niemowlakom, kobietom w ciąży też polecam.
Najczęściej stosujemy inhalacje z roztworu 0,9 % soli fizjologicznej.
Są też mocniejsze roztwory soli, nebu dose to roztwór hipertoniczny, natomiast nebu dose hialuronic zawiera też kwas hialuronowy i działa nawilżająco na śluzówki.
Jest też ectodose roztwór soli zawierający ektin, który wspomaga walkę z alergią.

Należy też pamiętać o tym, żeby w miarę zużycia wymieniać filtry w inhalatorach, a przynajmniej raz na pół roku należy wymienić dozownik do leków/soli.
Można go kupić w sklepie medycznym.

Inną grupą są olejki eteryczne, ale je stosuje sporadycznie,bo niektóre z nich mogą uczulić.
Poza  tym większość inhalatorów się do tego nie nadaje.
Mogą się zapchać olejkami, a gwarancja tego nie obejmuje.

Lepiej w małym naczyniu nalać troszkę gorącej wody i wkroplić kilka kropli olejków i i oczywiście postawić wysoko, poza zasięgiem małych rączek.

Sezon na przeziębienia rozpoczęty, warto więc włączyć inhalacje jak tylko zauważymy początek choroby/przeziębienia.

Jeżeli chcecie podobne posty, to napiszcie w komentarzu na blogu.




środa, 11 września 2019

Zabieramy Mateuszka do domu

Jeszcze w ciąży wyobrażałam sobie, jak zabiorę Matiego do domu.
Oczywiście miałam nadzieję, że razem wrócimy ze szpitala do domu.
Jednak życie napisało nam inny scenariusz.
  Kiedy usłyszałam od doktora Sławomira, że być może 29 października Mati będzie do wypisu.
Chciałam się cieszyć, ale bałam się, bo może być różnie.
Z Matim na sali była Juleczka, jeszcze większy wcześniak, która spędziła w szpitalu 2 mce.
Już miała wychodzić, Panie położne uczyły mamę Julki jak kąpać i opiekować się dzieckiem, ale ni z tego ni z owego wrócił problem z saturacją i musiała zostać w szpitalu.
Z rana spakowałam mleko, ciuszki do ubrania, kombinezon i fotelik położyłam w jednym miejscu i pojechaliśmy.
Poszłam do małego, przewinęłam, nakarmiłam, przytuliłam i przyszedł nasz doktor.

Zbadal małego i zalecił monitoring oddechu, powiedział, że czekamy na wynik badań kontrolnych, bo byłby Mati do wyjścia.
W pewnym momencie aparatura zaczęła wyć i położna mówi :saturacja 60.
Odkryła mu nóżkę i okazało się, że czujnik się zsunał.
Poprawiła i był już prawidłowy zapis.
Wyniki wyszły ok, ale musieliśmy czekać na wypis.
Doktor nas poprosił do siebie.
Powiedział, że teraz musimy się nauczyć własnego dziecka i żebyśmy nie byli za bardzo przytloczeni tym wszystkim, bo to tylko się wydaje takie trudne, ale jak trzeba to damy radę.
Przede wszystkim musimy maksymalnie co 3 godziny karmić małego i podawać mu leki.
Musi przybierać na wadze, bo w innym wypadku wróci do szpitala.
Dostaliśmy też całą listę specjalistów, do których musimy się udać.

Trochę mnie to przytłoczyło, ile wizyt nas czeka.
Pan doktor powiedział, że to wszystko dla jego dobra i powoli wszystko zaplanujemy.
Pani położna zapytała, czy ma mi pomóc ubrać synka, czy zrobię to sama?

Nie mogłam się już doczekać i postanowiłam sama go ubrać.
W końcu pozwolono nam opuścić oddział.
Nasz Doktor podał telefon do siebie, jakby mnie coś niepokoiło, choć mieliśmy się spotkać z nim za 2 tygodnie w poradni patologii noworodka.
Jacek wziął naszego malutkiego synka w foteliku i zapiął go w fotelu autka.

Siadłam obok i bałam się, że w każdej chwili się może obudzić, a co zrobię jak zacznie płakać, a ja nie będę umiała go uspokoić?
Troszkę się wiercił w samochodzie, ale tłumaczyliśmy mu, że wracamy do domu i jakoś dojechaliśmy bez płaczu.
Po powrocie praktycznie zaraz trzeba było szykować dla małego mleko, dostaliśmy kilka saszetek tzw wzmacniacza do mojego mleka.
Nie to,żeby było mało tłuste, czy niewystarczające, ale wszystkim wcześniakom jest podawany taki powiedzmy sobie zwiększacz kalorii, bo im najtrudniej jest nabrać masy.
Mieliśmy też dokupić większą ilość tych saszetek, bo trzeba było dodawać do każdej porcji mleka i podawać, aż Mateuszek przekroczy 3000g,a wyszedł ze szpitala z wagą 2270g.
Z jednej strony byłam troszkę smutna, że nie mogę go karmić bezpośrednio z piersi ( bardzo go to męczyło) a z drugiej strony, dzięki temu, że moje mleko tylko czekało na podanie na początku każdy mógł nakarmić maluszka i tak podzieliliśmy się, że do północy Jacek małego karmi, ja tylko wstaję na odciągnięcie mleka, a potem już ja do rana.



Kiedy dziewczyny wróciły ze szkoły każda chciała małego poprzytulać, nakarmić, potrzymać.








Rozmawiały z nim i się cieszyły.
Nie zapomnieliśmy o potrzebnych rytuałach i oczywiście odbyło się kangurowanie, które bardzo było mi potrzebne.

Kolejny stres miałam przed wieczorną kąpielą, bo czasem dziecko w szpitalu tak wykąpią, że albo płacze albo się boi.
Na szczęście Mateuszek podczas kąpieli czuł się jak rybka w wodzie, był bardzo spokojny i odniosłam wrażenie, że mu się to podoba.
Wieczorem jeszcze raz czytałam wytyczne i kartę ze szpitala i zasnęłam z nim na piersi.



piątek, 6 września 2019

Ciężka rozłąka

Ciężka była ta nasza rozłąka i stres, aby tylko nie zadzwonili ze szpitala.
Brak wiadomości to w przypadku wcześniaka dobra wiadomość.
Cały dzień po wyjściu ze szpitala to co 3 godziny z zegarkiem w ręku odciąganie mleka i spanie.
Chciałam trochę porobić, ale po tylu miesiącach leżenia bardzo szybko się męczyłam. W dodatku po ciągłym chodzeniu w szpitalu nogi mi puchły nie mieściły się w żadne buty.
Kiedy przyjechałam rano do Mateuszka było zupełnie inaczej.
Pani opiekująca się małym kilka razy mnie wyprosiła na korytarz.
Ja rozumiem, że mały miał zlecone badania, ale przecież nic by się nie stało, gdybym przy nim była.
Poczułam się, jakbym im przeszkadzała.
Choć po pobraniu krwi mały płakał a ja mogłam go uspokoić tuląc go  w ramionach.
Zostawiłam mleko na później.
O 12ej pozwolili zmienić małemu pieluchę i podać moje mleko z butelki.
Pani pokazała mi, jak go dotknąć, aby otworzył buzię, że często trzeba będzie go budzić delikatnie pocierając brodę, bo szybko się męczy i zasypia.

Po karmieniu trzymałam go, aby mu się odbiło i odlożyłam do łóżeczka.
 Poszłam do lekarza dowiedzieć się, co i jak?
 Pierwszego dnia po powrocie do domu byłam u niego od 9ej do 13ej.
Jacek do niego jeździł przed pracą przed 15tą, aby zdążyć na karmienie i siedział, aż musiał do pracy jechać. 














Z dnia na dzień coraz sprawniej mi szło przewijanie i karmienie synka. 
Musiałam też dokupić ciuszki na 44-50 i 56
Nie przypuszczałam, że zostanę mamą takiego okruszka, dlatego nakupiłam ciuszków od 62 wzwyż, które sprawdziły się u poprzednich dzieci. 
 Przeszłam też kurs pierwszej pomocy, jak robić masaż serca, jak wyjąć coś z buzi dziecka.
Jak klepnąć, gdy się dziecko zadławi.
Neonatolog prowadzący zawołał mnie do siebie.
Powiedział, że Mati już w zasadzie nie musi mieć sprawdzanej saturacji, bo nie ma problemu z oddychaniem, ładnie je i przybiera na wadze.
Przekroczył już 2000g i on by chciał na dniach go wypisać ze szpitala.
Pogoda już się zmieniała i Doktor bał się, żeby Mati nic nie załapał.
Więc wracając kupiliśmy jeszcze wanienkę i inne potrzebne rzeczy.
Tego dnia jak przyszłam to Położna opiekująca się wcześniakami zaproponowała, że pomoże mi przystawić Matiego, bo on zupełnie nie przyzwyczajony do piersi. 
Tym razem praktycznie od razu załapał i sobie ssał że 20 minut. 
A tutaj na zdjęciu śpi po karmieniu na poduszce do karmienia. 




Personel starał się nam przekazać wszystko jak najlepiej. 
Uczyliśmy się podawać leki i przed moim wyjściem doktor powiedział, że jak będzie tak stabilnie jak dziś i będzie tak ładnie jadł, to nas puści do domu. 


poniedziałek, 2 września 2019

Wyszłam ze szpitala, ale sama

Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale cały czas łudziłam się nadzieją, że wyjdę ze szpitala razem z maluszkiem.
10 dnia naszego pobytu w szpitalu jak zwykle próbowałam wyjść przed wizytą do małego, ale tym razem się nie udało.
Od kilku dni czułam się już jak persona non grata.
Kobiet rodzacych przybywało i planowe cc i nagłe.
Nadszedł dzień, kiedy brakło łóżek i kogo mogli wypisywali do domu.
Bardzo mi zależało, żeby zostać, bo wiadomo na miejscu w każdej chwili mogę podejść, zobaczyć malucha, przytulić, o coś zapytać.
Jednak ordynator był nieugięty i wręczył mi wypis.
W innej sytuacji bym się ucieszyła, ale w tym momencie było mi przykro.
Zadzwoniłam do Jacka, że po południu będę do wyjścia i poszłam do małego.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zamiast w inkubatorze, zobaczyłam go w łóżeczku, zwanym potocznie mydelniczką.
Wreszcie nie tracił ciepła.
Coraz więcej jadł i ważył już 1890g
Panie ubrały go też w ciuszki i wyglądał jak normalny noworodek
Było mi ciężko go zostawić, bo jak przyszłam tylko zostawić mleko, to coś do niego pogadałam czy przytulilam. 
A jak płakał to mu śpiewałam lub mówiłam do niego. 
Pani, która się nim opiekowała widząc jak mi ciężko zaproponowała, że spróbujemy go przystawić. 
A to wcale nie było takie proste i oczywiste, bo musiałam się otulic poduszką do karmienia, na niej położyła małego i przez kilka minut go budziła, żeby otworzył buzię. 
Biedulek nie umiał na początku złapać, więc przystawiała ten malutki buziak, żeby złapał. 
Chwilę złapał, possał kilka razy i zasnął ze zmęczenia. 
Trzymałam go w ramionach i tłumaczyłam, że muszę iść do domu, ale jutro rano do niego wrócę, że go bardzo kocham i będę tęsknić. 

Odciągnełam mleko dla niego i choć odwlekałam tą chwilę, ile mogłam musiałam w końcu opuścić oddział.
Pani mi wydała brudne ciuszki do domu i powiedziała, że jakby coś to będą dzwonić.
Całą drogę do domu zastanawiałam się jak tam starsze dzieci?
Córki mnie odwiedzały, wiele rozmawiałyśmy, ale w sumie 10 dni mnie w domu nie było.
W domu wszystko było gotowe na przyjście Mateuszka, no prawie wszystko.
Wbrew pozorom byłam tak zmęczona szpitalem, że pierwsze dni po powrocie głównie odciągałam mleko i spałam.
Rozmawiałam też z dziećmi i zrobiłam listę rzeczy, które trzeba dokupić dla Mateuszka.
Bardzo za małym tęskniłam i w momentach, kiedy mi go brakowało miałam body z jego zapachem i mogłam choć się przytulić.
Z jednej strony cieszyłam się, że już jestem w domu, mogę coś sama zrobić, pogadać ze starszymi dziećmi.
Z drugiej strony, myśli moje ciągle krążyły wokół tego małego okruszka, który czekał na mnie w szpitalu.

Spontaniczny wyjazd do Kazimierza

 Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Kazimierza Dolnego, niestety pogoda nie dopisała,padało i było zimno, więc tylko przeszliśmy...