poniedziałek, 2 września 2019

Wyszłam ze szpitala, ale sama

Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale cały czas łudziłam się nadzieją, że wyjdę ze szpitala razem z maluszkiem.
10 dnia naszego pobytu w szpitalu jak zwykle próbowałam wyjść przed wizytą do małego, ale tym razem się nie udało.
Od kilku dni czułam się już jak persona non grata.
Kobiet rodzacych przybywało i planowe cc i nagłe.
Nadszedł dzień, kiedy brakło łóżek i kogo mogli wypisywali do domu.
Bardzo mi zależało, żeby zostać, bo wiadomo na miejscu w każdej chwili mogę podejść, zobaczyć malucha, przytulić, o coś zapytać.
Jednak ordynator był nieugięty i wręczył mi wypis.
W innej sytuacji bym się ucieszyła, ale w tym momencie było mi przykro.
Zadzwoniłam do Jacka, że po południu będę do wyjścia i poszłam do małego.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zamiast w inkubatorze, zobaczyłam go w łóżeczku, zwanym potocznie mydelniczką.
Wreszcie nie tracił ciepła.
Coraz więcej jadł i ważył już 1890g
Panie ubrały go też w ciuszki i wyglądał jak normalny noworodek
Było mi ciężko go zostawić, bo jak przyszłam tylko zostawić mleko, to coś do niego pogadałam czy przytulilam. 
A jak płakał to mu śpiewałam lub mówiłam do niego. 
Pani, która się nim opiekowała widząc jak mi ciężko zaproponowała, że spróbujemy go przystawić. 
A to wcale nie było takie proste i oczywiste, bo musiałam się otulic poduszką do karmienia, na niej położyła małego i przez kilka minut go budziła, żeby otworzył buzię. 
Biedulek nie umiał na początku złapać, więc przystawiała ten malutki buziak, żeby złapał. 
Chwilę złapał, possał kilka razy i zasnął ze zmęczenia. 
Trzymałam go w ramionach i tłumaczyłam, że muszę iść do domu, ale jutro rano do niego wrócę, że go bardzo kocham i będę tęsknić. 

Odciągnełam mleko dla niego i choć odwlekałam tą chwilę, ile mogłam musiałam w końcu opuścić oddział.
Pani mi wydała brudne ciuszki do domu i powiedziała, że jakby coś to będą dzwonić.
Całą drogę do domu zastanawiałam się jak tam starsze dzieci?
Córki mnie odwiedzały, wiele rozmawiałyśmy, ale w sumie 10 dni mnie w domu nie było.
W domu wszystko było gotowe na przyjście Mateuszka, no prawie wszystko.
Wbrew pozorom byłam tak zmęczona szpitalem, że pierwsze dni po powrocie głównie odciągałam mleko i spałam.
Rozmawiałam też z dziećmi i zrobiłam listę rzeczy, które trzeba dokupić dla Mateuszka.
Bardzo za małym tęskniłam i w momentach, kiedy mi go brakowało miałam body z jego zapachem i mogłam choć się przytulić.
Z jednej strony cieszyłam się, że już jestem w domu, mogę coś sama zrobić, pogadać ze starszymi dziećmi.
Z drugiej strony, myśli moje ciągle krążyły wokół tego małego okruszka, który czekał na mnie w szpitalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią

List do rodzica wcześniaka

 Rodzicu wcześniaka! Zbierałam się,by napisać do Ciebie już dawno,ale choć minęło już tyle lat,nadal nie lubię rozpamiętywać tego czasu. Wra...