10 dnia naszego pobytu w szpitalu jak zwykle próbowałam wyjść przed wizytą do małego, ale tym razem się nie udało.
Od kilku dni czułam się już jak persona non grata.
Kobiet rodzacych przybywało i planowe cc i nagłe.
Nadszedł dzień, kiedy brakło łóżek i kogo mogli wypisywali do domu.
Bardzo mi zależało, żeby zostać, bo wiadomo na miejscu w każdej chwili mogę podejść, zobaczyć malucha, przytulić, o coś zapytać.
Jednak ordynator był nieugięty i wręczył mi wypis.
W innej sytuacji bym się ucieszyła, ale w tym momencie było mi przykro.
Zadzwoniłam do Jacka, że po południu będę do wyjścia i poszłam do małego.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zamiast w inkubatorze, zobaczyłam go w łóżeczku, zwanym potocznie mydelniczką.
Wreszcie nie tracił ciepła.
Coraz więcej jadł i ważył już 1890g
Panie ubrały go też w ciuszki i wyglądał jak normalny noworodek
Było mi ciężko go zostawić, bo jak przyszłam tylko zostawić mleko, to coś do niego pogadałam czy przytulilam.
A jak płakał to mu śpiewałam lub mówiłam do niego.
Pani, która się nim opiekowała widząc jak mi ciężko zaproponowała, że spróbujemy go przystawić.
A to wcale nie było takie proste i oczywiste, bo musiałam się otulic poduszką do karmienia, na niej położyła małego i przez kilka minut go budziła, żeby otworzył buzię.
Biedulek nie umiał na początku złapać, więc przystawiała ten malutki buziak, żeby złapał.
Chwilę złapał, possał kilka razy i zasnął ze zmęczenia.
Trzymałam go w ramionach i tłumaczyłam, że muszę iść do domu, ale jutro rano do niego wrócę, że go bardzo kocham i będę tęsknić.
Pani mi wydała brudne ciuszki do domu i powiedziała, że jakby coś to będą dzwonić.
Całą drogę do domu zastanawiałam się jak tam starsze dzieci?
Córki mnie odwiedzały, wiele rozmawiałyśmy, ale w sumie 10 dni mnie w domu nie było.
W domu wszystko było gotowe na przyjście Mateuszka, no prawie wszystko.
Wbrew pozorom byłam tak zmęczona szpitalem, że pierwsze dni po powrocie głównie odciągałam mleko i spałam.
Rozmawiałam też z dziećmi i zrobiłam listę rzeczy, które trzeba dokupić dla Mateuszka.
Bardzo za małym tęskniłam i w momentach, kiedy mi go brakowało miałam body z jego zapachem i mogłam choć się przytulić.
Z jednej strony cieszyłam się, że już jestem w domu, mogę coś sama zrobić, pogadać ze starszymi dziećmi.
Z drugiej strony, myśli moje ciągle krążyły wokół tego małego okruszka, który czekał na mnie w szpitalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią