sobota, 25 maja 2024

Szpital - podejście drugie

 Tym razem J podwiózł nas i pojechał zaparkować autko,a na Izbie przyjęć nie było ludzi,na serio serio.

Też nie mogłam w to uwierzyć,nasza lekarka celowo nam tym razem wyznaczyła piątek,bo stwierdziła, że będą wypisy i większa szansa, że będzie miejsce.



Zanim J wrócił z parkowania,my już byliśmy po wizycie u lekarza i przeszliśmy na oddział, gdzie moja ulubiona Pielęgniarka służbistka wręczyła mi regulamin oddziału i kazała czekać.

A jak skończę czytać regulamin,który miał chyba z 90 stron, to mam podpisać, że się zapoznałam 🤦

Tak sobie siedzieliśmy, w końcu nas zawołała na ważenie i mierzenie i zaprowadzili nas na salę z 6 łóżkami, kilka było zajętych.

Pani mi zwróciła uwagę, że ubrania "wierzchnie" mam oddać do domu( ta na pewno) i że nie wiadomo, czy będę mogła zostać z Matim, bo to duże dziecko i nie wymaga rodzica.

Na co ja do niej, że w regulaminie mam zagwarantowaną możliwość zostania z dzieckiem do 13 roku życia,a Mati ma 5!

To czerwona się zrobiła i mi powiedziała, że proszę na ten temat rozmawiać z lekarzem.

Więc pytam,a gdzie jest lekarz?

Zaraz do Pani przyjdzie.

Trochę rozpakowałam rzeczy, inni rodzice mi doradzili,żebym duże torby pod łóżko schowała i żebym się nie przejmowała,bo tutaj nawet z 12 latkiem mama była.

Mati był trochę zagubiony,ale starsi chłopcy grali w gierki,więc stanął i im się przyglądał.

W końcu Pani doktor nas zawołała i razem z praktykantką przeprowadziła wywiad,jak wyglądała ciąża i rozwój Matiego.

Zgodziła się na mój pobyt z nim w szpitalu, powiedziała, że nasza lekarka prowadząca jest w poradni,ale będą z nią się konsultować telefonicznie.

Tego dnia Mati nie miał żadnych badań,żeby go nie męczyć.

Więc ja pojechałam na dół do baru zjeść obiad, a Jacek z nim trochę posiedział.

Na każdy posiłek wołano Matiego i miał swoją porcję - dietę lekkostrawną i nisko kaloryczną. Tego dnia nie bardzo chciał jeść szpitalne jedzenie, trochę mi go szkoda było,bo był głodny,ale tłumaczyłam sobie, że to dla jego dobra.

Jak Jacek pojechał do domu,my trochę się pojawiliśmy,a trochę pozwiedzaliśmy szpital,bo okazało się, że nie musimy non stop siedzieć w sali.

Wystarczy zgłosić na dyżurce, że idziemy i wyjść.









Mieliśmy też okazję z okna sali obserwować lądowanie helikoptera ratunkowego. Dla dzieci to atrakcja,ale ja jako mama zastanawiałam się,co się stało, że dziecko musiało być przetransportowane w ten sposób?
Następnego dnia zaproszono Matiego do gabinetu zabiegowego i w związku z tym, że miał zleconych dużo badań i Pani pielęgniarka powiedziała, że niektóre badania pobiera się w nocy,to założyli mu wenflon,żeby go niepotrzebnie co chwila nie kłuć.
Byłam z niego bardzo dumna,bo pozwolił sobie założyć i wszystko zrobić bez " nakręcania się".
Mati po badaniach poszedł na śniadanie,a potem zjechał ze mną na dół,gdzie ja zamówiłam sobie kawę i kupiłam kanapki dla siebie.





Przyjechał na trochę Jacek,więc wyszłam się przejść,a oni spędzili razem trochę czasu.
Na oddziale, zarówno na korytarzu,jak i w świetlicy jest mnóstwo zabawek,choć ja kupiłam Matiemu kilka nowych,żeby miał zajęcie,bo nie wiedziałam, że takie udogodnienia są.
Przyszła też Pani z Biblioteki szpitalnej, założyła Matiemu konto i pożyczył 3 książki.
Jak Jacek pojechał,to na samym dole odkryliśmy mały plac zabaw.



Zrobiłam przykładowe zdjęcie kolacji,aby wiedzieć,co i w jakich ilościach przygotowywać w domu.
Mieliśmy też wstępne szkolenie dietetyczne,Pani mnie ochraniała, że nie mogę mu dawać alternatyw,bo on nie chce.
Tylko ma zjadać to,co przygotowane,bo to dla jego dobra.
Bo jak mu daje,a to to,a to tamto,to się zapcha niepotrzebnym jedzeniem i potem nie chce zjeść głównego dania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią

List do rodzica wcześniaka

 Rodzicu wcześniaka! Zbierałam się,by napisać do Ciebie już dawno,ale choć minęło już tyle lat,nadal nie lubię rozpamiętywać tego czasu. Wra...