poniedziałek, 13 maja 2024

Pojechaliśmy do szpitala

 Planowy termin od Pani doktor,to 13 maja,więc dzień wcześniej Mati się stresował i nie mógł spać,choć trochę szpital przybliżyła mu książka " Poznajemy szpital".

Ja niestety pół nocy nie spałam,bo nie wiedziałam,jak teraz na oddziale jest. Ostatnio byliśmy jak była starsza córka z 10 lat temu.

A to,czy nic nie zapomniałam itd, w końcu usnęłam i za dosłownie kilka godzin zadzwonił budzik.

W końcu zebraliśmy się i pojechaliśmy, mąż zostawił nas pod Izbą Przyjęć,a sam pojechał ze starszą córką,bo też miała się zgłosić do szpitala.

Ludzi było tyle, że aż czarno po prostu,nie było bardzo jak przejść ( gęsiego) , że o siedzeniu nie wspomnę.


Stanęliśmy na końcu kolejki , tobołami i tak staliśmy i staliśmy, bardzo powoli posuwało się to do przodu.

W międzyczasie Mati znalazł miejsce siedzące i zajął się kolorowaniem.

A ja trochę pogadałam z innymi Mamami w kolejce.

W końcu nas zarejestrowali i dostaliśmy numerek i musieliśmy czekać,aż nas wyczytają w gabinecie.

Po pewnym czasie Mati zaczął się niecierpliwić,poza tym był głodny.

Może sobie pomyślicie, że wyrodna ze mnie matka,ale dałam mu komórkę,żeby chwilę się zajął.

W końcu nadeszła nasza kolej, weszliśmy do gabinetu, odpowiedziałam na pytania,Mati dostał bransoletę szpitalną i kazali przejść na oddział.

Jak wyszliśmy,to okazało się, że czeka na nas mąż,więc wspólnie pojechaliśmy na oddział.

Cały korytarz ludzi,poszłam z Matim na dyżurkę pielęgniarek.

Pytam się,czy tutaj są przyjęcia dzieci do szpitala?

Na co nie zbyt miła pielęgniarka mówi: tak,a co? Czeka na cud? Ale cud nie nastąpi.

I kazała czekać na korytarzu wstępnie, jak wysłałam Matiego,żeby posiedział z Tatą,to mnie woła, że trzeba dziecko zważyć i zmierzyć.

Podczas ważenia gadała przez komórkę cały czas i znowu nas odesłała na korytarz.



Czekaliśmy chyba z pół godziny,w końcu przyszła nasza doktor i zaczęła nas bardzo przepraszać.

Okazało się, że jest takie obłożenie oddziału i tyle dzieci, że nawet na dostawce na korytarzu nie ma miejsca i nie może nas przyjąć,bo nie ma jak.

Dostaliśmy nowe skierowanie i kolejny termin na 24 maja.

Wszyscy byliśmy wkurzeni i zmęczeni, zjechaliśmy na dół do baru i kupiłam Matiemu obiad,bo była już 13 ta  i był bardzo głodny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią

List do rodzica wcześniaka

 Rodzicu wcześniaka! Zbierałam się,by napisać do Ciebie już dawno,ale choć minęło już tyle lat,nadal nie lubię rozpamiętywać tego czasu. Wra...