Z racji tego, że w ubiegłym roku nie mogłam uczestniczyć w Roratach, to w tym roku bardzo chciałam na nie pójść.
Nawet myślałam, że jakby Jacek miał wolne, to moglibyśmy podjechać do kościoła z małym.
Ale jak to mówią : plany sobie, a życie sobie.
Jacek nie miał wolnego, wracał z pracy do domu 4:30 to nie miałam serca go budzić godzinę później, aby zajął się małym.
Jednak w Wigilie nie pracował i sam zaproponował, że zostanie z małym, żebym mogła pójść.
Choć byłam tylko raz bardzo dużo mi to dało duchowo.
A co się tyczy przygotowań przedświątecznych to w zasadzie trwały do ostatniej chwili, bo Mati ostatnio nie śpi w dzień, albo śpi bardzo krótko.
Jest na etapie wyrzucania wszystkiego z szuflad i szafek i wkładania spowrotem.
Dlatego jak się zajęłam przygotowaniem potraw, to Jacek z nim siedział.
W nocy robiłam uszka i pierogi, pomogła mi trochę Daria, bo wiadomo, ile się z tym schodzi.
W tym roku było inaczej, praktycznie sami we Trójkę zasiedliśmy do Wigilii.
Wiadomo, że dzieci coraz starsze i taka kolej rzeczy, ale jakoś tak mi było smutno.
Zaskoczyli mnie młodzi : Marek z Zosią, że na chwilę do nas przyjechali.
Od razu jakąś taką weselsza atmosfera była.
Dostałam od nich bardzo praktyczny prezent, herbaty, które uwielbiam i do tego pyszne słodycze 🥰
Mati też dostał od nich prezent i koniecznie chciał zobaczyć, co to jest?
Jak widać był zachwycony krzesełkiem, nadszedł czas na kolejny prezent
Klocki poszły w ruch, najbardziej mu się podobało wyrzucanie ich i wrzucanie do pudełka.
Cieszę się, że Zosia z Markiem przyjechali, bo z nimi było tak radośnie.
W Boże Narodzenie byliśmy w kościele, ale było tyle osób, że nie mogliśmy podejść do szopki, żeby Mateuszowi pokazać.
W 2 dzień pojechaliśmy do Teściów do Lubartowa
Te Święta zdecydowanie za szybko minęły.
Nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią