Chcę na tym blogu opisywać swoje życie z czwórką dzieci. A przede wszystkim, jak się zmieniło, odkąd dołączył do nas wcześniaczek Mateusz
sobota, 27 lutego 2021
Połowa ciąży
środa, 17 lutego 2021
1 badanie prenatalne
sobota, 13 lutego 2021
Pierwsze tygodnie
14 marca 2018 czekam przed gabinetem, bo jest opóźnienie. Czuję się trochę dziwnie, bo J nie mógł ze mną być pojechał do pracy, a do lekarza przywiózł mnie syn. Wreszcie nadchodzi moja kolej, gin od razu zaprasza na badanie usg.
Kładę się i boję tego, co usłyszę. Rozpoczyna się badanie, a ja zaciskam ręce na leżance i zamykam oczy. Doktor M mówi, że jest pęcherzyk ciążowy (a ja tylko modlę się, oby nie powiedział, że jest puste jajo).
Gin próbuje mnie uspokoić, że to wczesna ciąża i jest jajo płodowe i widać ciałko żółte i zarys zarodka.
Chce , żebym sama zobaczyła, ale ja nie chcę.
Mówię, że zobaczę dopiero, kiedy będzie dobrze widać dzidziusia.
Zleca mi całą masę badań, proponuję, żebym przyszła z wynikami za 2 tygodnie, mam się oszczędzać, dostaje luteinę.
Jedziemy prosto do apteki, syn idzie ze mną, kupuję też sobie syrop na gardło dla kobiet w ciąży.
Więc pod domem mówię synkowi, że jestem w ciąży.
Na początku zastanawiałam się, czy powiedzieć dzieciom o ciąży , po tym, co ostatnio przeszliśmy wszyscy?
ale po powrocie do domu powiedziałam też dziewczynom.
19 marca od rana źle się czuję, brzuch mnie okropnie boli i obawiam się o maluszka.
W pracy jestem z nową Panią kierownik, staram się oszczędzać, ale jest tyle pracy, że moment mija czas do 12ej,kiedy idę na przerwę.
W łazience zauważam, że zaczęłam plamić , aż mi się słabo robi i myślę sobie : znów się zaczyna...
Dzwonię do gina, który mówi, że jeżeli by się pogorszyło to natychmiast mam jechać na szpital.
A teraz mam się zwolnić z pracy, jechać do domu i leżeć, mówi, żebym zaczęła brać magnez i nospe i zapisuje mnie na najbliższą wizytę za 2 dni.
Idę do Pani kierownik nie pewna, jak zareaguje, ale życie tego maluszka jest ważniejsze.
Mówię szczerze, że jestem w początkach ciąży, poprzednią poroniłam, a teraz zaczęłam plamić i konsultowałam się z ginekologiem i kazał mi leżeć w domu do wizyty.
Pani Kierownik tylko zapytała, czy ktoś po mnie przyjedzie? Bo jak nie, to jak tylko przyjdzie druga Pani do pracy, to Ona mnie zawiezie do domu, bo nie chce mnie mieć na sumieniu.
Zadzwoniłam do J i przyjechał po mnie...
Te 2 dni do wizyty u gina dłużyły mi się okropnie, a każde wyjście do wc to ogromny stres.
W końcu pojechaliśmy do gina, sprawdził, że ciąża jest i się rozwija, zerknęłam jednym okiem na dosłownie milimetrowy punkcik, moje dziecko. Dowiedziałam się też, że jest krwiak (pewnie stąd to plamienie), przepisał mi dodatkowo duphaston i dostałam zwolnienie i bezwzględny nakaz ciągłego leżenia, jedynie mogę pójść do wc i łazienki, a tak to muszę leżeć.
Musimy wszystko przeorganizować w domu, bo do tej pory ja prałam, sprzątałam, gotowałam, robiłam zakupy, a teraz muszę się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Mogę co najwyżej dawać wskazówki, czy robić listę zakupów.
28 marca kolejna wizyta, na którą przyniosłam wyniki.
Ogólnie ok, ale gin się za głowę łapie przy wyniku tsh 3,67!
Słyszę zdanie, które później dźwięczy mi w uszach przez cały czas oczekiwania " to cud, że przy takim tsh zaszła Pani w ciążę".
Dostaję euthyrox 50tke i mam przyjść na kolejną wizytę za tydzień.
Czas mi mija głównie na spaniu, czytaniu książki i rozmowach z dziećmi.
4 kwietnia
Kolejna wizyta, tym razem zanim zdążę cokolwiek powiedzieć słyszę mocne i rytmiczne bicie serca.
Patrzę na ekran, a tam maluszek sobie fika i serduszko mu pięknie pika.
Za chwilę gin mnie pyta, czy wszystko ok?
Zdziwiona zauważam, że łzy mi lecą, mówię, że wszystko w porządku, tylko to takie wspaniałe uczucie zobaczyć swoje maleństwo.
Doktor zakłada mi kartę ciąży, waży, mierzy ciśnienie, bada piersi (po raz 3 w życiu mam badane przez lekarza i 1 raz w ciąży).
Dostaje kolejne zlecenia i kontrola za 2 tygodnie.
Najtrudniej jest leżeć i czekać na kolejną wizytę.
Nie byłam zawodowym sportowcem, ale lubiłam długie spacery, jazdę na rowerze, zumbowanie, basen, a tu muszę leżeć. Choć wiem, że to dla dobra dziecka, to muszę znaleźć sobie zajęcie, żeby tyle nie myśleć.
czwartek, 11 lutego 2021
Problemy zdrowotne i niespodzianka urodzinowa
Listopad 2017
Kolejny telefon w sprawie cytologii każe mi się stawić natychmiast u gina.
Pojedyncze komórki zmienione, siedzę i nie wierzę własnym uszom.
Przecież badam się regularnie?
Jak to jest możliwe?
Myśli kłębią się w głowie, w końcu pytam, co dalej?
Gin proponuje że da mi skierowanie do szpitala, gdzie w znieczuleniu pobierze wycinki i wtedy zobaczymy.
Ogromny stres, lęk, zaczynam się zastanawiać, jak J sobie poradzi? Czy zapisać mu to, co dla mnie najważniejsze? Co ja powiem dzieciom?
Mam się stawić w szpitalu 1 grudnia na czczo.
Przyjeżdżam i muszę czekać, siedzę na korytarzu.
Podchodzi do mnie ordynator (ten od głupich żartów) i pyta w czym może pomóc?
Mówię, że czekam na doktora M, więc odchodzi.
W końcu z gabinetu wychodzi doktor M, mówi, żebym się przebrała, daje wytyczne Pani pielęgniarce.
Przychodzimy do sali zabiegowej, kiedy się kładę podaje mi znieczulenie i za chwilę mi lata cała sala, w górę i w dół jak na huśtawce, tylko w przyspieszonej wersji.
Zaczyna się zabieg, niestety wszystko czuję, boli jak ch.. a zaciskam zęby, ale łzy same lecą.
Doktor pobiera 3 wycinki i mówi, że profilaktycznie wszystko oczyści.
Wreszcie koniec, sala nadal huśta się w zawrotnym tempie, a Pani mówi do mnie, żebym się ubrała i przyjdziemy na salę.
Przy pierwszej próbie przewracam się.
Pomaga mi usiąść na stołku i ubrać piżamę.
Nie wiem, co mi odbiło, żeby na zabieg ginekologiczny zakładać piżamę?! 🤦♀️
Pani bierze mnie pod rękę i transportuje do sali.
Kładę się chwilę na łóżku, chyba wreszcie leki zaczęły działać, bo przestało boleć.
Budzi mnie ktoś, to Pani pielęgniarka, okazało się, że mogę już iść do domu, a minęły ponad 3 godziny.
Po 3 tygodniach wynik histo pojedyncze komórki zmienione w szyjce.
Gin mówi, żebym przyszła na wizytę to omówimy.
Proponuje kontrolną cytologię, bo wg niego nawet jeżeli coś było, to on to usunął...
4 marca 2018 roku
Moje 40 urodziny, dostałam wymarzony adapter i płytę Bon Jovi, radocha na maksa.
Jeszcze kwiaty i biżuterię i ogólnie udany dzień, wszyscy śpiewają : sto lat.
Wypijam łyk ulubionego szampana i jakoś tak mi dziwnie.
Piję herbatę, jest ok, biorę znów szampana i nie smakuje mi.
W końcu J pyta, dlaczego nie wypiłam, więc mówię mu: chyba jest zepsuty, jakiś taki kwaśny.
J próbuje i mówi, że dobry, taki jak zawsze.
W głowie zaczyna mi kołatać myśl, że może to pierwszy objaw?
Zaraz jednak przychodzą wątpliwości, bo przecież ostatnio staraliśmy się rok.
Urodziny są udane, ale zmęczona jestem.
Rano robię jednak test, bardzo blada druga kreska,taka, z których się śmieją na forum.
Jadę do pracy, ale kupuję kolejne testy.
6 ego, czyli w dzień spodziewanej @ robię test i 1 kreska...
Smutek mnie ogarnia, wieczorem znów wycina mnie zmęczenie.
Nadal nie mam okresu, więc robię kolejny test 2 kreski od razu się pojawiają.
Kolejne 2 testy też pokazują 2 kreski.
Jestem zachwycona i przerażona, oby tylko się nie skończyło, jak ostatnio.
Dzwonię do gina i umawiam się na 14ego na wizytę.
Nie wiem, jak J powiedzieć? Jak On zareaguje?
W końcu 11ego mu mówię, żeby mnie następnego dnia zawiózł do diagnostyki na betę.
On w szoku i pyta czy robiłam test?
-tak, wykazał ciążę
-to zrób drugi dla pewności
-zrobiłam 5 i poza jednym wszystkie wskazują ciążę.
Przytula mnie i mówi : będzie dobrze.
Nie wiem, czy próbuje uspokoić mnie, czy siebie.
Jedziemy na betę, po kilku godzinach wynik ponad 800
W pracy nie mogę się skupić, ciągle myślę o tym, że jak przyjdzie mi robić leki robione, to niektóre substancje nie są wskazane w ciąży, ale nic nie mówię.
Dwa dni później powtarzamy betę, tym razem wynik ponad dwukrotnie wyższy.
Jestem w szoku, w końcu jedziemy do gina, całą drogę martwię się, czy wszystko ok i obym nie usłyszała, że jest puste jajo...
piątek, 5 lutego 2021
Tydzień z figurami geometrycznymi
W tym tygodniu w akcji #kreatywnemamywyzwanie były figury geometryczne, więc Matiemu przybliżałam temat, co to jest koło, kwadrat, prostokąt.
Na pierwszą zabawę wybraliśmy koło.
Przygotowałam mu duże i małe nakrętki w 4 kolorach i przy okazji liczyliśmy i sortowaliśmy wg wielkości i kolorów.
Następnego dnia robiliśmy kwadraty i koła z ciasta francuskiego, w środku był dżem i zapiekaliśmy pyszne drożdzóweczki.
Nie zrobiłam zdjęcia, bo za szybko zniknęły hihi.
Następnego dnia wycięłam z ziemniaków kształty figur i Mati robił pieczątki farbkami.
Na koniec tygodnia z figurami z kartonu zrobiłam Matiemu koło i kwadrat i pokolorowałam sól, więc miał zabawę sensoryczną.
Oczywiście sól była wszędzie, ale zabawa mu się podobała.
Na koniec przesypywał sól z jednego do drugiego słoiczka i powstały kolorowe podstawki na t-lighty.
Jak się Wam podobają nasze zabawy?
List do rodzica wcześniaka
Rodzicu wcześniaka! Zbierałam się,by napisać do Ciebie już dawno,ale choć minęło już tyle lat,nadal nie lubię rozpamiętywać tego czasu. Wra...
-
Na ostatnim usg 18 września mój gin powiedział, że idzie na urlop i raczej go nie będzie w szpitalu, ale mogę dzwonić o każdej porze, jeżeli...
-
Przez te 9 miesięcy, czy też 40 tygodni przygotowujemy się do powitania naszego dzieciaczka. Ja miałam na to trochę mniej czasu, kiedy trze...
-
Kilka dni temu na koncie Pani Kasi na insta @strefa_wczesniaka można było przeczytać o wyglądzie wcześniaka i tak wspomnienia wróciły. Zacz...