sobota, 18 kwietnia 2020

Jak wyglądał wcześniak Mati

Kilka dni temu na koncie Pani Kasi na insta @strefa_wczesniaka można było przeczytać o wyglądzie wcześniaka i tak wspomnienia wróciły.
Zaczęłam sobie przypominać, jak wyglądał nasz wcześniak.
Przede wszystkim na ten widok człowiek nie jest przygotowany, żeby przeczytał nie wiem jakie mądre książki.
Mnie przygotowywał lekarz opiekujący się maluszkiem Doktor Sławomir, opowiadał, że młody ma podłączone 2 kroplówki : jedną z antybiotykiem, a drugą od żywieniową, że jest podłączony pod kardiomonitor, ale niewiele mi to mówiło.
Wydawało mi się, że wcześniak, to po prostu mniejszy człowiek.

Z jednej strony nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę, z drugiej bardzo się tego bałam.
Kiedy stanęłam przed inkubatorem pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to bardzo chude nóżki i rączki.




Skóra mocno czerwona, pełna meszku i taka jakby przejrzysta.
Widać przez nią było żyłki, żebra.
A jak oddychał robił mu się dołeczek pod żebrami.
Tutaj jego pierwsze zdjęcie zrobione przez Jacka (ja go zobaczyłam dopiero na drugi dzień) i wtedy profilaktycznie dostał tlen,


na szczęście po 4 godzinach nie był potrzebny, bo Mateo samodzielnie ładnie oddychał i miał dobrą saturacje.
Miał tak delikatną skórę, że jak ruszał nóżkami, to pomimo, że leżał na bawełnianych i flanelowych pieluszkach, macerowały mu się stópki i musiał mieć natłuszczane i nawilżane.
Zszokowało mnie też, jak mało ma tkanki tłuszczowej i nawet szyją taka chudziutka. 
Patrząc na niego miałam takie wyrzuty sumienia, że to ja zawiodłam jako mama, że chociaż leżałam, oszczędzałam się i brałam leki nie dałam rady go donosić. 
Mało tego, pod koniec ciąży już przestał się rozwijać, był uznawany za lekkiego hipotrofika, bo przez ostatnie 2 tygodnie ciąży zamiast przytyć z pół kilograma on jeszcze schudł. 
Do dziś mam wyrzuty sumienia, że musiał czekać 30 godzin zanim Mama do niego przyjdzie. 
Czytam dużo podobnych historii, w 90% przypadków mamy są zawożone przez personel po pionizacji, aby mogły zobaczyć swojego wcześniaka. 
Ja pomimo próśb nie zostałam zawieziona do swego synka, rano wyrywałam się, żeby do niego pójść, ale po ludzku się bałam. 
Dopiero jak była wizyta pediatryczna i neonatolog mi powiedział, że jest stabilnie poszłam do mojego synka. 
Nawet na portalach nie pisałam o synku i nie zamieszczałam zdjęć, bo nie wiedziałam, czy przeżyje. 
Zwłaszcza, kiedy pomimo podania immunoglobuliny poziom płytek krwi niebezpiecznie spadł. 
Dopiero kiedy w 4 dobie poziom płytek wzrósł wielokrotnie i synek dużo lepiej się czuł, a ja mogłam po raz pierwszy go kangurować i przytulić, to dopiero wtedy tak naprawdę poczułam, że jestem jego Mamą, tak namacalnie, mogłam go tulić w ramionach. 


Dotarło do mnie, że mam wspaniałego wojownika i ja też nie mogę się poddać, muszę być silna dla niego. 
Czy Wy też widzicie jak on się uśmiechnął, kiedy go przytuliłam 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią

Spontaniczny wyjazd do Kazimierza

 Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Kazimierza Dolnego, niestety pogoda nie dopisała,padało i było zimno, więc tylko przeszliśmy...