Pierwsze 10 dni stycznia zdominowała nam grypa, zatoki i przeziębienie. Praktycznie wszyscy chorowaliśmy w mniejszym lub większym stopniu.
Mati z dnia na dzień lepiej się czuł, powoli zaczął jeść i odzyskiwać siłę.
Jednak jeszcze nie puszczałam go do przedszkola,bo bałam się, że od razu coś załapie.
Od 16 ego zaczęliśmy ferie, ale poza stopniowym wychodzeniem z domu, nie chciał ani gdzieś jechać,ani iść.
Więc starałam się organizować mu jakąś aktywność w domu.
Natomiast w drugim tygodniu ferii pogadałam z nim i poszliśmy do jego ulubionej Innej Bajki, w której ostatnio byliśmy w wakacje.
Panie go dawno nie widziały, stwierdziły, że dużo urósł i się zmienił.
Ja wypiłam moja ulubioną kawę latte,a Mati pobawił się z dziećmi i ze mną, wyszalał.
Szczerze mówiąc,choć byliśmy tam ponad trzy godziny, to nie bardzo chciał stamtąd wychodzić.
Wracaliśmy na piechotę i Mati co chwila mówił, że nie ma siły i go nóżki bolą,ale jak tylko widział ławkę,na której można siąść,to dostawał turbo przyśpieszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi będzie, jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią